poniedziałek, 10 lutego 2014

Pamiętnik


Pamiętnik

Tyle już kartek zapisałam
Pisać się nie bałam,
Więc nie będę się bała
Gdy będę kartki te rwała.


ok. 2000 r.



Czy kochasz mnie?

Czy kochasz mnie?

Jak mnie kochasz?
Powiedz szczerze.
Ty mnie kochasz?
Ja nie wierzę.
Już nie jeden mówił – kocham,
Rzuca zaraz, a ja szlocham.
A Ty kochasz?
Kochasz mnie Ty?
Ależ jak to?
Jesteś zły?
Cieszysz się?
No to jak?
Kochasz mnie!?
A więc,
TAK!


ok. 1999 r.



niedziela, 9 lutego 2014

Dzień Dobry Agato 5

Konrad był ostatnim, który w buciorach przekroczył próg jej serca. Wtargnął nieoczekiwanie i  gwałtownie nim zdążyła zatrzasnąć kłódkę. Była w parku, odpoczywała po tygodniu pracy. Słońce grzało mocno sierpniowym żarem. Przysiadła na ławce, by poczytać lekkie romansidło. Rzadko czytuje książki w tej tematyce, ale ostatnio dopadała ją nostalgia i pragnienie zagłębienia się w sferę uczuciową. Poczytać, odpłynąć, pomarzyć... Nie musi być od razu rycerz na białym rumaku, ani Romeo Montecchi, wystarczy współczesny macho w krótkiej powieści.
Nie doczytała do końca pierwszego rozdziału, gdy rozmarzona uniosła głowę ku słońcu i zamknęła oczy, by w cieple promieni poruszyć wyobraźnię. Los jednak postanowił, że podepnie się pod jej fantazję i oto stanął przed nią On.
- Przepraszam, to chyba pani! - powiedział szeptem prawie, ale miłym niczym powiew zefirku.
Otworzyła oczy i ujrzała pięknie wyrzeźbioną dłoń celującą w nią jej własnym romansidłem. Za dłonią stał równie pięknie wyrzeźbiony właściciel dłoni. Wysoki do nieba, włosy półdługie lekko przysłaniały męskie rysy twarzy, a oczy... błękitna otchłań, która poczęła wciągać Basię bezgranicznie.
-  Leżała na chodniku, musiała pani wypaść.
-  Tak, moja, dziękuję!
-  Czy mogę się dosiąść, skoro już wpadłem na tę książkę, należy mi się chyba jakieś znaleźne.
I dosiadł się. Na dobre dwa lata się dosiadł jak się później okazało. Złapał ją na tani podryw, a ona niczym rybka chwyciła przynętę. Książka jej wypadła, a on przechodząc pośpiesznie (bo spieszył się do pracy, bardzo się spieszył) postanowił pomóc pięknej pannie, by przypadkiem przejeżdżający rower nie zniszczył tak ciekawej lektury.
Konrad nie miał wobec niej złych zamiarów, znał ją już dobrze z widzenia, znajomy sprzedał mu wieści, gdzie Basia mieszka, czym się zajmuje i gdzie spędza wolny czas. Nie wiedział, że wpasowuje się akurat w idealny moment, gdy Basia odczuła nagłą potrzebę czułości. No i się zakochała. Pierwszy rok był niczym maj, pełen uniesień i namiętności. Konrad nieba by jej uchylił, a ona zapatrzona w tę błękitną otchłań nie widziała żadnych mankamentów. A te, które się nie ukryły wymazywała tłumacząc ludzką słabością.
Planowali przyszłość, kolorową i szczęśliwą z wielkim domem i gromadką dzieci.
Aż wreszcie obudziła się, sięgnęła po swoją wiedzę zdobytą na studiach i odkryła, że to nie ludzkie słabości... Konrad był chory i miał ogromne problemy ze swoją osobowością. Kłamał, prowadził podwójne życie, miewał napady złości, pogrążał się w depresji, to znów snuł nieosiągalne plany na przyszłość.

Z jej łóżka trafił prosto na kozetkę w gabinecie, a miłość zakończyła się wypisaniem skierowania do psychiatry. Okazało się później, że były to początki schizofrenii i tylko dzięki jej zawodowemu doświadczeniu została ona wcześnie wykryta. Nie miała siły, by dać mu szansę, nie mogła poświęcić swego życia. Musiała zapomnieć…