środa, 17 grudnia 2014

piątek, 5 grudnia 2014

O! Wolności!

                     
O! Wolności!







O! Wolności!
Ideo bez cenzury
Wolna techniko myślenia
Czysty potoku słowa
Demokracjo bez zarzutów

O! Wolności!
Znieś wszelkie granice
Wszelką barierę swobody
zniszcz pieniądz
Pracę, szkoły

O! Wolności!
Naucz człowieka być sobą
Bez skrępowania
Bez zahamowań
To co jest w nim
Niechaj będzie przed nim

O! Wolności!
Przywróć nam raj!
 ok.1999 r.


czwartek, 4 grudnia 2014

Niemy Krzyk

Niemy Krzyk


Niesprawiedliwość,
Pycha, Chytrość
Zabija moje serce

Plotki,
Chamstwo, Zazdrość
Podgryza mi uszy

Trudy,
Ból, Tęsknota
Kończy drogę w marzeniach

Wolność ucieka ekspresem
A ja znowu umieram
Raniona człowiekiem


ok. 1999 r.

czwartek, 13 listopada 2014

Nadzieja

NADZIEJA

Jest nadzieja
matką moją
W mroku
w kurzu i chaosie

I dojrzewa
jak pszenicy
ziarno
w złotym suchym kłosie

Przemielone
Przerobione
w mąki pył
lecz wciąż potrzebne

w rozczyn
wody
soli,
wgniecione chwalebnie.

I pęcznieje
nam
na nowo
w tym powszednim chlebie

Który trafia
wprost
do ludzi
którzy są w potrzebie

I choć
głupia
to robota
ciągle swą nadzieję

Między
tych co potrzebują
na okrągło sieję.

2014 

czwartek, 30 października 2014

Niewolność

Byłam członkiem rodziny
Zależna od mamy i taty
Byłam numer 3 w dzienniku szkolnym
Byłam uczennicą w pierwszej ławce
Wyrwaną z marzeń do tablicy
Byłam świadkiem życia
Byłam częścią ziemi
Byłam dziewczyną swego chłopaka
Kochaną czy niekochaną
Byłam człowiekiem w swoim pokoju
By łam swoim smutkiem i tęsknotą
Byłam jedną drobiną
Związaną kajdanami narodu
Byłam nazwiskiem w dokumencie
Leżącym na półce w Urzędzie Cywilnym
Byłam jak każdy inny
Omijany na ulicy,
Od którego za dużo chcieli
Byłam niewolnikiem swoich myśli
Przeżuwałam cudze zdania
Byłam formą udającą savoir vivre
Byłam gębą splatającą sobie klatkę.

Jestem cieniem drzewa
Należącym do niego
Szumem rzeki, świstem wiatru
Jestem skrawkiem nieba, niebieska
a chciałam różowa
Jestem dusznym powietrzem
Świerzym zefirkiem
Jestem smutkiem motyla
Obijającego skrzydła o szybę okna
Jestem tęsknotą w oku ptaka
Któremu odcięli skrzydło
Jestem bucikiem lalki
Wyrzuconym z balkonu
Jestem kątem w moim pokoju
Ścianą bez tapety
Próbuję wypełnić pustkę,
Którą po sobie zostawiłam
Ale ciągle jestem nieuchwytna
Zagubiona w nicości, w niebycie
Jestem częścią świata
Jestem jego niewolnicą
Zależna od słońca
Od obiegu ziemi
Od kierunku spadających meteorów
Czekam na Sąd Boży
Który mnie przydzieli
Niebu lub piekłu

Byłam zależna od swoich chorych uczuć
Od pętli sznura
Od czasu umierania
Jestem zależna od wieczności
A tak chciałam być wolna...

ok. 1999 r.


poniedziałek, 27 października 2014

Sentencja do pamiętnika




Sentencja do pamiętnika



Kartki w pamiętniku
są stronami mego życia
Już od lat w tym zeszyciku
me istnienie zapisuję
A że przeżyć mam bez liku
atramentu nie żałuję



ok. 2000 r.





czwartek, 9 października 2014

Leśna polana



Leśna polana
Wzniosłe sosny
Młoda trawa
Szepczące strumyki
Garbiący się las
Zwaliste kamienie
Rozsypane wspomnienie
To wszystko za oknem
Mały las
Ogromna dolina marzeń
Bór tęsknoty
Kwiat miłości
I ławka rozstania
Ciemny ból
I leśna polana.


rok. ok. 2000

poniedziałek, 10 lutego 2014

Pamiętnik


Pamiętnik

Tyle już kartek zapisałam
Pisać się nie bałam,
Więc nie będę się bała
Gdy będę kartki te rwała.


ok. 2000 r.



Czy kochasz mnie?

Czy kochasz mnie?

Jak mnie kochasz?
Powiedz szczerze.
Ty mnie kochasz?
Ja nie wierzę.
Już nie jeden mówił – kocham,
Rzuca zaraz, a ja szlocham.
A Ty kochasz?
Kochasz mnie Ty?
Ależ jak to?
Jesteś zły?
Cieszysz się?
No to jak?
Kochasz mnie!?
A więc,
TAK!


ok. 1999 r.



niedziela, 9 lutego 2014

Dzień Dobry Agato 5

Konrad był ostatnim, który w buciorach przekroczył próg jej serca. Wtargnął nieoczekiwanie i  gwałtownie nim zdążyła zatrzasnąć kłódkę. Była w parku, odpoczywała po tygodniu pracy. Słońce grzało mocno sierpniowym żarem. Przysiadła na ławce, by poczytać lekkie romansidło. Rzadko czytuje książki w tej tematyce, ale ostatnio dopadała ją nostalgia i pragnienie zagłębienia się w sferę uczuciową. Poczytać, odpłynąć, pomarzyć... Nie musi być od razu rycerz na białym rumaku, ani Romeo Montecchi, wystarczy współczesny macho w krótkiej powieści.
Nie doczytała do końca pierwszego rozdziału, gdy rozmarzona uniosła głowę ku słońcu i zamknęła oczy, by w cieple promieni poruszyć wyobraźnię. Los jednak postanowił, że podepnie się pod jej fantazję i oto stanął przed nią On.
- Przepraszam, to chyba pani! - powiedział szeptem prawie, ale miłym niczym powiew zefirku.
Otworzyła oczy i ujrzała pięknie wyrzeźbioną dłoń celującą w nią jej własnym romansidłem. Za dłonią stał równie pięknie wyrzeźbiony właściciel dłoni. Wysoki do nieba, włosy półdługie lekko przysłaniały męskie rysy twarzy, a oczy... błękitna otchłań, która poczęła wciągać Basię bezgranicznie.
-  Leżała na chodniku, musiała pani wypaść.
-  Tak, moja, dziękuję!
-  Czy mogę się dosiąść, skoro już wpadłem na tę książkę, należy mi się chyba jakieś znaleźne.
I dosiadł się. Na dobre dwa lata się dosiadł jak się później okazało. Złapał ją na tani podryw, a ona niczym rybka chwyciła przynętę. Książka jej wypadła, a on przechodząc pośpiesznie (bo spieszył się do pracy, bardzo się spieszył) postanowił pomóc pięknej pannie, by przypadkiem przejeżdżający rower nie zniszczył tak ciekawej lektury.
Konrad nie miał wobec niej złych zamiarów, znał ją już dobrze z widzenia, znajomy sprzedał mu wieści, gdzie Basia mieszka, czym się zajmuje i gdzie spędza wolny czas. Nie wiedział, że wpasowuje się akurat w idealny moment, gdy Basia odczuła nagłą potrzebę czułości. No i się zakochała. Pierwszy rok był niczym maj, pełen uniesień i namiętności. Konrad nieba by jej uchylił, a ona zapatrzona w tę błękitną otchłań nie widziała żadnych mankamentów. A te, które się nie ukryły wymazywała tłumacząc ludzką słabością.
Planowali przyszłość, kolorową i szczęśliwą z wielkim domem i gromadką dzieci.
Aż wreszcie obudziła się, sięgnęła po swoją wiedzę zdobytą na studiach i odkryła, że to nie ludzkie słabości... Konrad był chory i miał ogromne problemy ze swoją osobowością. Kłamał, prowadził podwójne życie, miewał napady złości, pogrążał się w depresji, to znów snuł nieosiągalne plany na przyszłość.

Z jej łóżka trafił prosto na kozetkę w gabinecie, a miłość zakończyła się wypisaniem skierowania do psychiatry. Okazało się później, że były to początki schizofrenii i tylko dzięki jej zawodowemu doświadczeniu została ona wcześnie wykryta. Nie miała siły, by dać mu szansę, nie mogła poświęcić swego życia. Musiała zapomnieć…