niedziela, 3 listopada 2013

Dzień dobry Agato 4

     Ciotka musi teraz odespać spacer. 
Basia ma czas dla siebie. Włącza laptopa i szuka utworów Piaska. Klika na folder i otwiera się kilka Mp3. Włącza najnowszą piosenkę, miała jej posłuchać z ciotką. Posłucha w samotności, a potem włączy ją i cioci. W kuchni nastawa obiad. W zamrażalce znalazła niezły zapas swojskiego mięsa. Zrobi smaczny gulasz z szynki. Basia o ciotce nie wie nic, koniecznie chce z nią porozmawiać, spytać o stan zdrowia, o choroby jakie ma, bo pewnie w tym wieku okazem zdrowia nie jest. A może to tylko starość daje się we znaki. Wszystko co tu się dzieje jest dla niej tajemnicze i niedopowiedziane. Nawet to w jaki sposób Agata odnalazła ją w Warszawie. Ich drogi rozeszły się dawno, matka Basi wyjechała praktycznie na stałe z kraju, Basia kupiła mieszkanie, z nikim z rodziny nie ma kontaktu, bo od strony mamy została jedynie Agata, a od strony ojca nie zna nikogo. 
Siada z gorącą herbatą przy stole, patrzy w okno, zamyśla się. Sklepik wiejski nie przypadł jej do gustu, ta cała hałastra spod sklepu – obrzydliwe. Sklepik mały i słabo wyposażony, a Arleta nie przychylna. Od razu czuć od niej było niechęć i jakiś dystans. Za to Pawełek – boski, przystojny facet, brunet. Wysoki i dobrze zbudowany. Ciekawe czy przyjdzie na tą kolację. A może on kogoś ma, na pewno kogoś ma, taki facet gdyby był sam – to musiałoby świadczyć, że z nim coś nie tak. No chyba, że jest gejem – ale nie, nie... na geja nie wyglądał, absolutnie. Że też od razu nie pomyślała, że on pewnie jest zajęty, a ona tak się wydurniła z tym zapraszaniem go do domu, z tym gapieniem się mu prosto w oczy. No ale ciężko było się powstrzymać. Oj chyba nawet gdyby wiedziała, że jest zajęty nie umiałaby przejść obojętnie obok niego. Ale może jednak jest samotny, jest młody, może jeszcze nie poznał tej jedynej, a ona chętnie by nią dla niego została. Ciotka wchodzi do kuchni, gdy Basia obiera ziemniaki. 
- Już wstałas ciociu? Dobrze się czujesz? - podnosi Basia głowę znad garczka. 
- Tak, tak. Już mi lepiej. Wiesz zdenerwowałam się trochę tymi łajdakami. U nas na wsi pełno jest takich, połowa to stare kawalery, ale reszta to żonaci, dzieciaci... szkoda tych rodzin, naprawdę. Ja widzę jak te dzieciaki przychodzą do sklepu po lizaka – bo na tego jednego lizaka tylko matka im dała grosza, żeby reszta na chleb starczyła – serce mi się kraje. Kupuję im czasem jakąś czekoladę, a one tak w powietrzu ją zjadają, zanim jeszcze ze sklepu wyjdą. Nie ma się kto zająć tym łajdactwem, nie ma kto. Ech. 
- Ciocia sobie usiądzie, zrobię herbatkę. Nie ma co się tak denerwować, naprawdę, ciocia świata nie zmieni. Tak było, jest i będzie. Zawsze się taki chwast gdzieś znajdzie. Szkoda cioci zdrowia. Ciociu te dzieci sobie poradzą, ważne żeby miały zdrową i mądrą matkę, to wyrosną na porządnych ludzi. - a zaraz dodaje cicho – Ja też wychowałam się prawie bez ojca... 
 Milkną obie, z braku słów. Było tak i obie o tym wiedzą. Ciotka może udaje, ale ona wie bardzo dużo na temat Basi, nawet Basia by się nie spodziewała, ile Agata może jej powiedzieć o niej samej. 
 - Ja w Warszawie pracuję jako psycholog i ja często spotykam się z ludźmi z takimi problemami. To są bardzo trudne sprawy i ciężka droga jest przed tymi, którzy chcą wyjść na prosto. Ale jest to możliwe, jeśli tylko są chęci, cel, albo chociaż bliska osoba, która ten cel wyznaczy i będzie wspierać. Ja myślę, ze wielu z tych łajdusów mają bardzo wypaczone psychiki, ale gdyby ktoś pokazał im sens życia, dał pracę – bo pewnie w ich przypadku to główny powód tego, ze upadli tak nisko. Bieda i brak pewności siebie. Tacy ludzie wymagają długiej terapii. 
- Może Ty byś się nimi zajęła? - mówi wyraźnie podniecona ciotka 
- Ciociu, ja mam pracę w Warszawie, ja muszę zarabiać na życie, nie mogę poświęcić się w wolontariacie, bo ja bym sama w biedę wpadła. Ja mogę jedynie porozmawiać z ich rodzinami i wesprzeć słowem, poradzić, co mają robić. Przecież tu w okolicy na pewno są takie instytucje, które im pomogą. Urząd Miasta, Sąd, Pomoc Społeczna. Ja nie mogę. Po za tym, ja nie wiem czy oni by chcieli, czy żony ich by chciały, to jest tak delikatna sprawa, że rodzina bardziej się wstydzi niż sam delikwent. W takim żyjemy społeczeństwie. Tu trzeba z dyplomacją i dyskrecją. 
- Ty tak potrafisz – ciotce błyszcza oczy. Basia podchodzi do staruszki, kładzie jej na ramieniu dłoń. 
- Dobra jesteś ciociu, ale całego świata nie zbawisz! 
- Jeszcze mało o mnie wiesz, Basiu. 
- Nic o cioci nie wiem – poprawia Basia. - Jeśli ciocia będzie miała ochotę da się bliżej poznać, to ja chętnie poznam. 
Staruszka mruży delikatnie oczy i uśmiecha się spokojnie. 
- Po to tu przyjechałaś – szepcze. 
Basia – doktor od ludzkich dusz, wie na wejściu co gryzie jej pacjenta, tak łatwo jest niektórych ludzi zdemaskować. Ale Agata jest twardą sztuką i nawet psycholog Barbara nie może dotrzeć do jej wnętrza. Ciotka ma w sobie ogromny potencjał, jest wielką księgą historii życia, jej i ludzi, których spotykała przez całe 90 lat, ciotka kryje w swojej duszy wiele tajemnic. Prawdziwy skarb dla psychologa, który lubi wyzwania. 
- Muszę nastawić te ziemniaki, bo w końcu obiad na kolację zjemy! - Basia wraca do rzeczywistości – gulasz już prawie gotowy! A propos kolacji, zaprosiłam tego Pawła. 
- On nie przyjdzie moje dziecko. - ciotka pomału wstaje z krzesła. 
- Dlaczego, miły i grzeczny z niego chłopak. Mówiłam mu, że ciocia się ucieszy jak zje z nami kolację – mówi Basia machinalnie i nerwowo płuka ziemniaki pod kranem. Czuje na sobie przenikliwy wzrok ciotki. 
- On ma żonę i dzieci... - mówi Agata i już stoi w drzwiach kuchni, 
- no ale zjeść kolację przecież... - przerywa Basia gwałtownie, 
 - i obowiązków dużo w gospodarstwie – kwituje Agata i wychodzi – odpocznę przed obiadem – słychać jeszcze z przedpokoju. 
      Jak zwykle, jak ktoś pyta, czemu jeszcze Basia nie ma męża to właśnie dlatego. Dlatego, ze zakochuje się w niewłaściwych mężczyznach. Pani psycholog nie potrafi znaleźć odpowiedniego kandydata, zrównoważonego, bez problemów psychicznych i wolnego stanu. A może właśnie dlatego, ze jako psycholog przyciąga ludzi, którzy potrzebują wsparcia. A ona nie zamierza być w życiu prywatnym terapeutką, tylko kobietą, żoną, partnerką, przyjacielem. A jak już spotka człowieka, który nie oczekuje od niej wsparcia to albo okazuje się zajęty, albo innej orientacji seksualnej. No cóż. Trudno, musi przyjąć to z honorem. Zaciska zęby i nie płacze, nie cierpi. Już wystarczy. Boski Paweł ma już swoją kobietę do kochania i jej nie wolno tego burzyć. Każdy może się pomylić, ona robi to często, więc nie będzie z tego powodu robić afery. Owoiła się już z tym, że pewne rzeczy nie są dla niej przeznaczone. Bierze głęboki oddech i nastawia na gazie garnek z ziemniakami. Za czterdzieści minut będą z Agatą jadły smaczny obiad. Dwie samotne kobiety.

czwartek, 17 października 2013

Dzień dobry Agato 3

     Trampki i jeansy, do tego zielona polarowa bluza z kapturem to idealny ubiór na spacer po wiejskich ścieżkach. Dom ciotki Agaty stoi samotnie wśród owocowych drzew, przy gruntowej drodze, z dala od sąsiadów. Aby dojść do szosy należy pokonać pół kilometra szlakówki wiodącej wśród pól i łąk.
A widoki są tu piękne. Gdy tylko mijają furtkę posesji wynurza się przed nimi pasmo Gór Świętokrzyskich, niewysokich, ale jakże uroczych i wzniosłych. Okraszone są pięknym pejzażem pól i lasów w jesiennej szacie. Gdzieniegdzie naturę uzupełnia pracująca maszyna rolnicza, zostawiająca za sobą smugę dymu i kurzu.
-Ciociu, czy ciocia na pewno da radę? Może pojedziemy samochodem? - proponuje Basia.
Staruszka łapie Basię pod rękę, drugą ręką opiera się o drewnianą laskę, zadziera głowę w górę i uśmiecha się patrząc dziewczynie w oczy.
- Ja nie dam rady? - mówi przewrotnie – Będziemy sobie obie pomalutku szły i damy radę. Tu blisko jest sklepik, to zrobimy od razu zakupy.
     Ciotka człapie powoli, ciężko oddycha, Basia coraz bardziej martwi się, że spacer dla jej towarzyszki to nie był dobry pomysł. Ale siwa pani nie poddaje się i uśmiecha się cały czas. 
- Tam jest Łysa Góra – przystaje i pokazuje w dal. Góra na której szczycie sterczy jakaś wieżyczka i da się zauważyć zarys budynków – Ten wysoki maszt to nadajnik radiowy, a pod nim jest Sanktuarium. Musimy koniecznie tam jechać. To miejsce nazywane jest Świętym Krzyżem, ponieważ przechowywane są tu relikwie drzewa krzyża świętego, podarowane w XI wieku przez Emeryka. Pomnik św. Emeryka stoi u podnóża góry, od strony Nowej Słupi, a legenda głosi, że co roku przesuwa się ku szczytowi o ziarnko piasku. Jak dotrze na samą górę nastąpi koniec świata, haha – ciotka zaśmiała się – daleko mu jeszcze do szczytu. Na górze jest jeszcze muzeum parku narodowego, gołoborze. A w kaplicy znajduje się krypta ze zmumifikowanymi zwłokami – ciotka wykrzywia usta – mało ciekawy widok, ale dla osób interesujących się historią to bardzo atrakcyjny obiekt. A w naszym regionie jest dużo ciekawych miejsc i wielu sławnych ludzi związanych było z naszym kieleckim, no, teraz świętokrzyskim. Na przykład Wincenty Kadłubek urodził się koło Opatowa, Stefan Czarniecki – hetman, Wespazjan Kochowski,...
- Piasek – wtrąca Basia. Agata zerka na wnuczkę siostry zdumiona.
- Co?
- Piasek, Piaseczny Andrzej, taki piosenkarz – dodaje ciszej.
- Aaa, nie znam tych waszych piosenkarzy. Kiedyś to była muzyka: Połomski, Fogg, Kiepura, albo Hanka Ordonówna.
- A, akurat niektóre piosenki Piaska i cioci by się spodobały, jak wrócimy do domu, to cioci włączę.
     Sklep jest nieduży, umiejscowiony w starym murowanym budynku trochę więklszym od kiosku ruchu. Przed sklepem jak to bywa w większości miejscowości stoi paru pijaczków. Ich świecące się, czerwone pyski nabierają świńskiego wyrazu, a wzrok wlepiają w Baśkę.
- Lalunia – daje się słyszeć pijacki bełkot.
Agata macha ręką, jakby odganiała muchy i żwawo zmierza ku wejściu.
- Idźta do roboty, do kobit waszych i dziecek, a nie tu mordy moczyta i moczyta, świństwo, tfu – spluwa nie zatrzymując się.
Pijaczki kłaniają się na słaniających się nogach, zdejmują czapki:
- Uszanowanie, starszej pani – bełkoczą grzecznie. Agata rzuca im gniewne spojrzenie, na które prostują się i odwracają wzrok.
- Dzień dobry! - kłania się ekspedientka starsza nieco od Basi. - Co dzisiaj ważymy szanowna pani?
- Dzień dobry, dzień dobry! Łachudry jedne z tych chłopów. A pani, pani Arletko, nie powinna im wina sprzedawać – złości się Agata, a Arletka tylko wzrusza ramionami.
-Cóż ja mogę? Odganiam ile się da, ale wie pani...
- Tak, wiem, wiem – Agata kiwa głową ze złością. Dobrze wszyscy wiedzą, że Arletka nawet na kreskę wino sprzedaje i cieszy się że ma utarg.
- A ten młody, Adamków – dopiero co się ożenił, dziecko się mu ma urodzić lada dzień, a ten pijany pod sklepem! - kiwa głową Agata.
- Pani Agato, nie ma co się denerwować, na takich mądrych nie ma, a szkoda pani zdrowia. Co dzisiaj podać?
- To co zwykle, ale dwa razy więcej proszę.
Arleta odwróca się, do torby wkłada dwa chleby, parę kajzerek, waży pół kilograma sera zółtego, pół kilograma szynki i kawałek kiełbasy swojskiej.
- Czy coś jeszcze?
- Tak, proszę jeszcze cukier i czekoladowe ciasteczka. A to jest wnuczka mojej siostry, no to prawie jak moja własna. Teraz ona tu będzie robiła zakupy dla mnie.
- Witam! - uśmiecha się tak jakoś sztucznie Arleta. - Arleta jestem.
- Barbara, miło mi.
Drzwi sklepu skrzypnęły. Do środka wchodzi klient. Basia odwraca się i widzi wysokiego, szalenie przystojnego bruneta. Ich oczy spotykają się, a Baśka czuje że płonie. W jego oczach jest coś niespokojnego, jakieś iskierki, chochliki ciemnoczekoladowe.
- Dzień dobry! - mówi grzecznie miłym głosem.
- Witaj Pawełku! - odzywa się Agata, zabiera paragon i rusza ku drzwiom. Baśka stoi i czuje że nie zrobi kroku. Pawełek bardzo jej się spodobał i ma wrazenie, że zaraz zemdleje jeśli on natychmiast nie przestanie patrzeć się w jej oczy. Tymczasem omdleć chce Agata z całkiem innego powodu. Łapie się gwałtownie futryny drzwi i w tym momencie podbiegają do niej oboje, Basia i Paweł.
- Ciociu, a mówiłam, ze to nie jest dobry pomysł ten spacer.
Już jest Arleta i podsuwa stołek. Agata siada i cięzko oddycha.
- No tak, czasami zapominam ile mam lat i wydaje mi się, że mogę więcej. - wzdycha ciotka.
- Poczekaj tu ciociu, a ja polecę po samochód
- Poczekaj, mogę was odwieźć – Basia słyszy nad sobą ten miły głos i sama nie wie co odpowiedzieć.
- Zaraz się lepiej poczuję i sama dojdę do domu! - burczy staruszka.
- Nie, nie, pani Agato. Ja podwiozę! Nie ma problemu.
„Ach jest problem” - myśli Basia - „Za chwilę oprócz babci będziesz reanimował i mnie, a może to dobrze, reanimował, sztuczne oddychanie, usta-usta”.
- Przepraszam, czy może pani zabrać zakupy – słyszy Baśka i wraca do rzeczywistości. Mówi do niej Paweł, który już prowadzi ciotkę ku swej „Audicy”.
- Basia jestem – rzuca jeszcze przed siebie, ale chyba nie usłyszał.
Gdy podjeżdzają pod dom Basia proponuje Pawłowi kawę.
- Nie, nie mam czasu, dziękuje bardzo. - odmawia
- No ale jedną kawkę, w końcu uratowałeś cioci życie
- Bez przesady, tylko pomogłem
- Bardzo pomogłeś – bajeruje dalej Baśka – ciocia by się ucieszyła, gdybyś wypił z nami kawkę.
- Na pewno, ale ja naprawdę muszę już jechać.
- To daj się zaprosić chociaż na kolację, wpadnij do nas wieczorem - sama nie wie co w nią wstąpiło. Paweł uśmiecha się i kręci głową.
- Dzisiaj nie mogę, dziękuję bardzo za zaproszenie. Do widzenia! - Paweł gwałtownie odwraca się i rusza w stronę samochodu. Basia wraca do cioci.


 Widok z Łysej Góry na zejście w stronę Nowej Słupi.


piątek, 11 października 2013

Dzień dobry Agato 2

      Gdy w skrzynce znalazła szarą stara kopertę, na której lekko pochyłym, drobnym, lecz starannym pismem napisane było jej imię i nazwisko, i adres warszawski – nie mogła uwierzyć że to do niej. Od lat Poczta przynosi jej jedynie rachunki, a listy dostaje droga mailową, lub po prostu rozmawia przez Skype. Kopertę otworzyła w domu, w środku był papier listowy – staromodna papeteria, na pewno miała ponad 60 lat.
Moja Kochana Barbaro!
Pozwól, że na początku gorąco Cię pozdrowię i ucałuję.
Jestem Twoją ciotką, siostrą Twej Babki – Hanny.
Mieszkam na wsi całkiem sama, bo nie mam żadnej rodziny, poza Tobą i Twoją Matką.
Pragnę Cię moje kochane Dziecko zaprosić do siebie, abyśmy mogły się poznać i zaprzyjaźnić.
15 października kończę 90 lat, moim marzeniem jest spędzić ten dzień w Twoim towarzystwie. Byłabym rada, gdybyś me zaproszenie przyjęła. Na odwrocie koperty napisałam mój adres.
Czekam na Ciebie.
Całuję Cię gorąco,
Ciotka Agata.”
W pierwszej chwili pomyślała, że ktoś znajomy zrobił sobie z niej żarty. Nawet już w myślach swych osądziła kilka osób, m.in. Byłego. Zdenerwowana sięgnęła po whisky i po jednym drinku wypitym  w towarzystwie głosu Boba Marleya odsunęła podejrzenia o spiskowcach. Przemyślała wszystko pomału  i przypomniała sobie, że ma jakąś ciotkę – starą pannę, zdewociałą, leciwą staruszkę, od której każdy stroni. Nie, w sumie to jej nie znała, parę razy wspomniała o niej mama, ale resztę dopisała sobie sama. Wkradł się jej stereotyp starej panny i jakoś tak zostało.
Włączyła komputer, by porozmawiać z Mamą. Do Włoch daleko, od 5 lat rozmawiają jedynie za pomocą Skype'a. Mamy tego dnia nie było przy komputerze, więc musiała cierpliwie przeczekać noc na samotnym analizowaniu dziwnego listu od nieznanej ciotki.
       Po rozmowie z matką była jeszcze bardziej niepewna niż przed. Owszem mama potwierdziła istnienie ciotki Agaty. Powiedziała jej że ciotka jest bardzo bogata i na pewno chodzi o spadek. Kazała córce koniecznie do ciotki jechać i zrobić wszystko, aby zgarnąć kasę. Nigdy im się nie przelewało w domu, matka Basi od kiedy odszedł jej ojciec ciągle kombinowała, aby starczyło im pieniędzy na życie. Przyzwyczaiła się do tego tak mocno, że wszędzie widziała szansę na łatwe pieniądze. Do Włoch także wyjechała w pogoni za pieniądzem, pracuje, ale ciągle nie zarabia tyle ile by chiała wydawać. A Basia skończyła studia pedagogiczne i jest psychologiem w Prywatnej Poradni Zdrowia Psychicznego. Na siebie zarabia i chociaż, jak każy, potrzeb ma dużo, nie czuje presji, aby na siłę gonić za mamoną. Przeszło jej przez myśl, że może chodzić o jakiś majątek rodzinny, ale właściwie nie bardzo jej na nim zależało.
Ponieważ Basia czuje powołanie do zawodu, który wykonuje, jest wrażliwa na ludzi i ich zachowania. Postanowiła więc, że może warto poznać ciotkę Agatę i zbadać kim ona jest i jakie ma wobec niej plany. Po paru dniach wzięła urlop i spakowała walizki.

Dzień dobry Agato 1

       Jesienne słońce zagląda przez okno napełniając pokój delikatnym ciepłem. Jasne promienie zawzięcie jeszcze walczą z nadchodzącą słotą i za wszelką cenę chcą jeszcze jak najwięcej dać swego ciepła. Żółta łuna światła spoczęła na pomarszczonej twarzy kobiety. Oczy jej płoną żywym blaskiem, kąciki ust unoszą się delikatnie ku górze. Jakże miło i sympatycznie wygląda staruszka opleciona czystym światłem natury. 
Z jej oczu płynie dobro, a starutką zmęczoną latami życia skórę rozpromienia spokojny uśmiech.
Jesień nadeszła, ale do zimy jeszcze daleko. 
Za oknem delikatnie kołysze się brzoza posypując co jakiś czas złotymi liśćmi. Bujany fotel rusza się miarowo, równo, w rytm nadawany przez wiatr za oknem.
- Cieszę się, że przyjechałaś –z uśmiechniętych ust wydobywa się delikatny zachrypły głos. Basia potrząsa delikatnie burzą swych rudych włosów i odpowiada szybkim uśmiechem zaglądając delikatnie do pokoju. Dopiero wstała i szła do łazienki, nie sądziła nawet że ciotka już nie śpi.
- Umyję się i przygotuję śniadanie ciociu – mówi grzecznie, rozglądając się po pomieszczeniu. Pierwszy raz jest w tym miejscu i wszystko tutaj jest tajemnicze i nieznane, nawet staruszka ciotka, która parę dni temu przypomniała jej o swym istnieniu.
Pokój ciotki jest stary jak i jego mieszkanka, ale piękny i dostojny. Stare dębowe meble: duże łoże, szafa trzydrzwiowa zdobiona grubymi frezami, komoda i toaletka z lustrem. Przy łóżku stoi szafeczka z szufladką zamykaną na kluczyk, a na szafeczce lampka z abażurem zdobionym prawdopodobnie prawdziwym złotem. Ściany koloru kremowego lekko poszarzały, ale zdobią je obrazy w ciężkich kunsztownych ramach.
- Chętnie Ci potowarzyszę przy śniadaniu, ale ja już jadłam, więc naszykuj tylko dla siebie - mówi ciotka i przymyka oczy. Basia wraca więc do swych zajęć.
        Łazienka jest skromna, urządzona na lata 80, stara mała wanna i PRL-owski sedes. Na podłodze tanie linoleum. Na szczęście ciotka pomyślała, by podciągnąć wodę i zamontować bojler na prąd, dzięki czemu można się po ludzku umyć. Lusterko małe i porysowane, ale wystarczające. Basia szybko odbywa poranną toaletę i niecierpliwie zmierza na śniadanie, ponieważ poczuła się bardzo głodna.
        Kuchnia jest niewielka. Dębowe regały umalowane na biało są stare, ale bardzo zadbane i czyste. 
W rogu pomieszczenia znajduje się wspaniały kaflowy piec chlebowy i kuchnia na cztery fajerki. Kuchnia jest w idealnym stanie, ale widać, że od dawna jest nie używana. We wspaniałe stylowe wnętrze wciśnięta bowiem została nowoczesna kuchenka gazowa, kompletnie nie pasująca do wystroju, jednakże bardzo praktyczna i potrzebna. Obok, równie bez składu wisi umywalka z lat 80, szarobura i poobijana. Kolejnym elementem wyraźnie odbiegającym od wystroju kuchni jest radziecka lodówka Mińsk. Basia wyjmuje z niej świeże mleko, masło i słoik dżemu. Nic więcej nie ma, w planach Basia już zapisuje wypad na zakupy do najbliższego sklepu.
Do kuchni powolutku wtacza się ciotka, niska babcia lekko przygarbiona, nie zbyt gruba i nie za szczupła. Podpiera się o laskę, ale widać że ma w sobie jeszcze dużo siły. Siada przy potężnym stole i zerka w okno.
- Piękny dzień dzisiaj, może przejdziemy się na spacer, pokażę ci okolice, poznasz ludzi... - mówi ciotka.
Basia siada naprzeciw i smaruje chleb masłem i dżemem. Nalewa sobie mleko ze słoja do szklanki.
- Kowalik przyniósł dziś rano, świeżutkie, prosto od krowy – mówi ciotka.
Basia była tak zmęczona, że spała twardo jak kamień. Nie słyszała ani Kowalika jak przyszedł, ani ciotki, która jak się okazuje, od godziny 4 jest już na nogach. Nawet szczekanie Barona jej nie zdołało zakłócić spokoju, a ciotka mówi, że zawsze rano Baron „odśpiewuje” swoją serenadę.
- Zamiast koguta, mam psa – śmieje się ciotka.
- Zjedz jeszcze, musisz mieć siłę, bo chcę ci dużo pokazać! Musisz wiedzieć, gdzie co jest, poznać ludzi, z którymi to ty teraz będziesz musiała żyć i rozmawiać. Ja to już stara jestem, lata mam swoje, do Pana Boga mi już coraz bliżej, Święty Piotr już mi szykuje powitanie...
- Co tez ciocia opowiada, ja widzę, że ciocia świetnie wygląda – oburza się Basia. Po za tym czuje się zaniepokojona planami ciotki. Miała tu przyjechać na parę dni i nie planuje tu dłuższego pobytu. Jest przyzwyczajona do dużego miasta i życie na wsi nigdy ją nie interesowało.
- Jesteś bardzo ładna – mówi nagle ciotka. - widziałam cię raz, gdy byłaś – ciotka zniża rękę ku podłodze – o taka malusia – śmieje się – może miałaś ze dwa latka. Podobna jesteś do swojej babci. Hania tez miała takie gęste włosy i zielone oczy. Byłyśmy całkiem inne, ona taka śliczna, dostojna, a ja zawsze z boku niej, bledsza... ale ja nie byłam zazdrosna o nią nigdy, bardzo ją kochałam, wiesz. Była dla mnie ideałem, moją ikoną. Nasze drogi się rozeszły gdy wyjechała na studia do Wiednia. Ja studiowałam w Moskwie i tylko dlatego postanowiłam uczyć się dalej, ponieważ twoja babcia mi kazała się kształcić, żebym wyrosła na kogoś mądrego i wartościowego... ale potem... - ciotka głęboko wzdycha – wiesz, zaparz mi ziółka, o tam w tej szafce na górze jest żółte pudełko, wypiję i pójdziemy na wieś.
Basia ciekawa jest co było potem, ale nie śmie zapytać. Nie zna ciotki wcale, boi się z nią wdawać w dyskusje, musi ją najpierw poznać i ocenić, aby ich relacje nikogo nie uraziły i nie stworzyły niepotrzebnych nieporozumień. Ciotka zawiesza temat jakby zapomniała całkowicie o czym mówią, uśmiecha się delikatnie zerkając na słońce za oknem. Basia gotuje wodę na ziółka i milczy. Czeka na reakcje ciotki, obserwuje ją. Są tutaj obie, same i samotne. Dwie kobiety z jednego rodu, dalekie sobie i obce, a jednak mają coś wspólnego, coś podobnego. Dwie kobiety z różnych epok. Basia - dziecko PRLu, urodzone w Stan Wojenny, ciotka – kobieta, która przeżyła wojnę światową. Ileż to chwil pamięta każda zmarszczka na twarzy staruszki, historia wyryta w skórze człowieka. Ciotka jest ogromną skarbnicą wiedzy i wydarzeń dla Basi kompletnie nieznaną i tajemniczą. Za tydzień minie 90 lat życia tej kobiety. Dziewięćdziesiąt lat przeżytych chwil – dobrych i złych, radosnych i tragicznych. Basia przyjechała tu, aby być z ciotką w jej urodziny, bo takie było jej życzenie.

Świętokrzyskie Góry


czwartek, 10 października 2013

Dzień dobry Agato - wstęp

Dzień dobry Agato

Opowiadanie, a być może powieść... wyjdzie w trakcie.
Historia dzieje się na wsi w województwie świętokrzyskim.
Bohaterka Basia wyrusza z wielkiego miasta do nieznanej wioski aby poznać ciotkę Agatę - 90 letnią siostrę jej babci.Czeka ją wiele przygód, wzruszeń i niespodzianek.
Jaką osobą okaże się Agata, czy taką jaką sobie Basia wyobrażała? Co jeszcze spotka młodą bohaterkę, jakich ludzi na drodze postawi jej los? Czytaj na bieżąco "Dzień dobry Agato", a będziesz równie zaskoczony jak i Basia.

Wszystkie osoby są wymyślone, jakiekolwiek podobieństwo do kogokolwiek jest czysto przypadkowe. Wieś, w której dzieje się akcja jest również wymyślona, jednak można znaleźć w województwie świętokrzyskim podobne, które niejako przyczyniły się do powstania naszej powieściowej. Wszelkie opisy Gór są autentyczne. Miejsca i atrakcje turystyczne wymienione w utworze są prawdziwe i godne zwiedzenia!

Zapraszam serdecznie do czytania!


poniedziałek, 29 lipca 2013

powitanie

Czas już wrócić do mojego hobby, które dawało mi wiele radości, a przez ostatnie lata zostało zaniedbane. Z braku weny? Chyba bardziej z braku czasu... i chęci?! Tak, czas wrócić... 
Lubicie czytać książki? Ja lubię, ale jeszcze bardziej lubię pisać... czuję się wtedy jakbym była w tym moim wymyślanym świecie, czuję się jakbym czytała książkę, tylko że.. tej książki nie ma, bo ja ją właśnie piszę. Tak więc pozwolę sobie zamienić skrawek papieru na blog. Będę tu pisać i dzielić się z Czytelnikami moją twórczością. 
Umilając sobie czas, mam nadzieję ze umilę i Wam, drodzy Czytelnicy.
Życzę miłej lektury.

MARTA