wtorek, 23 grudnia 2014
środa, 17 grudnia 2014
Zimowo
Ponieważ zima w tym roku nie dopieszcza nas białym puchem, dla przypomnienia zamieszczam kilka zdjęć mojego autorstwa, przedstawiających polską białą zimę.
piątek, 5 grudnia 2014
O! Wolności!
O! Wolności!
O! Wolności!
Ideo bez cenzury
Wolna techniko myślenia
Czysty potoku słowa
Demokracjo bez zarzutów
O! Wolności!
Znieś wszelkie granice
Wszelką barierę swobody
zniszcz pieniądz
Pracę, szkoły
Naucz człowieka być sobą
Bez skrępowania
Bez zahamowań
To co jest w nim
Niechaj będzie przed nim
O! Wolności!
Przywróć nam raj!
ok.1999 r.
czwartek, 4 grudnia 2014
Niemy Krzyk
czwartek, 13 listopada 2014
Nadzieja
NADZIEJA
Jest nadzieja
matką moją
W mroku
w kurzu i chaosie
I dojrzewa
jak pszenicy
ziarno
w złotym suchym kłosie
Przemielone
Przerobione
w mąki pył
lecz wciąż potrzebne
w rozczyn
wody
soli,
wgniecione chwalebnie.
I pęcznieje
nam
na nowo
w tym powszednim chlebie
Który trafia
wprost
do ludzi
którzy są w potrzebie
I choć
głupia
to robota
ciągle swą nadzieję
Między
tych co potrzebują
na okrągło sieję.
Jest nadzieja
matką moją
W mroku
w kurzu i chaosie
I dojrzewa
jak pszenicy
ziarno
w złotym suchym kłosie
Przemielone
Przerobione
w mąki pył
lecz wciąż potrzebne
w rozczyn
wody
soli,
wgniecione chwalebnie.
I pęcznieje
nam
na nowo
w tym powszednim chlebie
Który trafia
wprost
do ludzi
którzy są w potrzebie
I choć
głupia
to robota
ciągle swą nadzieję
Między
tych co potrzebują
na okrągło sieję.
2014
czwartek, 30 października 2014
Niewolność
Byłam członkiem rodziny
Zależna od mamy i taty
Byłam numer 3 w dzienniku szkolnym
Byłam uczennicą w pierwszej ławce
Wyrwaną z marzeń do tablicy
Byłam świadkiem życia
Byłam częścią ziemi
Byłam dziewczyną swego chłopaka
Kochaną czy niekochaną
Byłam człowiekiem w swoim pokoju
By łam swoim smutkiem i tęsknotą
Byłam jedną drobiną
Związaną kajdanami narodu
Byłam nazwiskiem w dokumencie
Leżącym na półce w Urzędzie Cywilnym
Byłam jak każdy inny
Omijany na ulicy,
Od którego za dużo chcieli
Byłam niewolnikiem swoich myśli
Przeżuwałam cudze zdania
Byłam formą udającą savoir vivre
Byłam gębą splatającą sobie klatkę.
Jestem cieniem drzewa
Należącym do niego
Szumem rzeki, świstem wiatru
Jestem skrawkiem nieba, niebieska
a chciałam różowa
Jestem dusznym powietrzem
Świerzym zefirkiem
Jestem smutkiem motyla
Obijającego skrzydła o szybę okna
Jestem tęsknotą w oku ptaka
Któremu odcięli skrzydło
Jestem bucikiem lalki
Wyrzuconym z balkonu
Jestem kątem w moim pokoju
Ścianą bez tapety
Próbuję wypełnić pustkę,
Którą po sobie zostawiłam
Ale ciągle jestem nieuchwytna
Zagubiona w nicości, w niebycie
Jestem częścią świata
Jestem jego niewolnicą
Zależna od słońca
Od obiegu ziemi
Od kierunku spadających meteorów
Czekam na Sąd Boży
Który mnie przydzieli
Niebu lub piekłu
Byłam zależna od swoich chorych uczuć
Od pętli sznura
Od czasu umierania
Jestem zależna od wieczności
A tak chciałam być wolna...
ok. 1999 r.
Zależna od mamy i taty
Byłam numer 3 w dzienniku szkolnym
Byłam uczennicą w pierwszej ławce
Wyrwaną z marzeń do tablicy
Byłam świadkiem życia
Byłam częścią ziemi
Byłam dziewczyną swego chłopaka
Kochaną czy niekochaną
Byłam człowiekiem w swoim pokoju
By łam swoim smutkiem i tęsknotą
Byłam jedną drobiną
Związaną kajdanami narodu
Byłam nazwiskiem w dokumencie
Leżącym na półce w Urzędzie Cywilnym
Byłam jak każdy inny
Omijany na ulicy,
Od którego za dużo chcieli
Byłam niewolnikiem swoich myśli
Przeżuwałam cudze zdania
Byłam formą udającą savoir vivre
Byłam gębą splatającą sobie klatkę.
Jestem cieniem drzewa
Należącym do niego
Szumem rzeki, świstem wiatru
Jestem skrawkiem nieba, niebieska
a chciałam różowa
Jestem dusznym powietrzem
Świerzym zefirkiem
Jestem smutkiem motyla
Obijającego skrzydła o szybę okna
Jestem tęsknotą w oku ptaka
Któremu odcięli skrzydło
Jestem bucikiem lalki
Wyrzuconym z balkonu
Jestem kątem w moim pokoju
Ścianą bez tapety
Próbuję wypełnić pustkę,
Którą po sobie zostawiłam
Ale ciągle jestem nieuchwytna
Zagubiona w nicości, w niebycie
Jestem częścią świata
Jestem jego niewolnicą
Zależna od słońca
Od obiegu ziemi
Od kierunku spadających meteorów
Czekam na Sąd Boży
Który mnie przydzieli
Niebu lub piekłu
Byłam zależna od swoich chorych uczuć
Od pętli sznura
Od czasu umierania
Jestem zależna od wieczności
A tak chciałam być wolna...
ok. 1999 r.
poniedziałek, 27 października 2014
Sentencja do pamiętnika
niedziela, 19 października 2014
Jesień
Już jesień
pełna złota
pachnąca ziemią
Jesień niesie
czerwone owoce
z całego życia
Jesień
nie umiera
jest jeszcze piękna...
2014
czwartek, 9 października 2014
Leśna polana
Wzniosłe sosny
Młoda trawa
Szepczące strumyki
Garbiący się las
Zwaliste kamienie
Rozsypane wspomnienie
To wszystko za oknem
Mały las
Ogromna dolina marzeń
Bór tęsknoty
Kwiat miłości
I ławka rozstania
Ciemny ból
I leśna polana.
rok. ok. 2000
wtorek, 11 lutego 2014
poniedziałek, 10 lutego 2014
Pamiętnik
Tyle już kartek zapisałam
Pisać się nie bałam,
Więc nie będę się bała
Gdy będę kartki te rwała.
ok. 2000 r.
Czy kochasz mnie?
Czy kochasz mnie?
Jak mnie kochasz?
Powiedz szczerze.
Ty mnie kochasz?
Już nie jeden mówił – kocham,
Rzuca zaraz, a ja szlocham.
A Ty kochasz?
Kochasz mnie Ty?
Ależ jak to?
Jesteś zły?
Cieszysz się?
No to jak?
Kochasz mnie!?
A więc,
TAK!ok. 1999 r.
niedziela, 9 lutego 2014
Dzień Dobry Agato 5
Konrad był ostatnim, który w buciorach przekroczył próg jej
serca. Wtargnął nieoczekiwanie i
gwałtownie nim zdążyła zatrzasnąć kłódkę. Była w parku, odpoczywała po
tygodniu pracy. Słońce grzało mocno sierpniowym żarem. Przysiadła na ławce, by
poczytać lekkie romansidło. Rzadko czytuje książki w tej tematyce, ale ostatnio
dopadała ją nostalgia i pragnienie zagłębienia się w sferę uczuciową. Poczytać,
odpłynąć, pomarzyć... Nie musi być od razu rycerz na białym rumaku, ani Romeo
Montecchi, wystarczy współczesny macho w krótkiej powieści.
Nie doczytała do końca pierwszego rozdziału, gdy rozmarzona
uniosła głowę ku słońcu i zamknęła oczy, by w cieple promieni poruszyć
wyobraźnię. Los jednak postanowił, że podepnie się pod jej fantazję i oto
stanął przed nią On.
- Przepraszam, to chyba pani! - powiedział szeptem
prawie, ale miłym niczym powiew zefirku.
Otworzyła oczy i ujrzała pięknie wyrzeźbioną dłoń celującą w
nią jej własnym romansidłem. Za dłonią stał równie pięknie wyrzeźbiony
właściciel dłoni. Wysoki do nieba, włosy półdługie lekko przysłaniały męskie
rysy twarzy, a oczy... błękitna otchłań, która poczęła wciągać Basię
bezgranicznie.
- Leżała na chodniku, musiała pani wypaść.
- Tak, moja, dziękuję!
- Czy mogę się dosiąść, skoro już wpadłem na tę
książkę, należy mi się chyba jakieś znaleźne.
I dosiadł się. Na dobre dwa lata się dosiadł jak się później
okazało. Złapał ją na tani podryw, a ona niczym rybka chwyciła przynętę.
Książka jej wypadła, a on przechodząc pośpiesznie (bo spieszył się do pracy,
bardzo się spieszył) postanowił pomóc pięknej pannie, by przypadkiem
przejeżdżający rower nie zniszczył tak ciekawej lektury.
Konrad nie miał wobec niej złych zamiarów, znał ją już
dobrze z widzenia, znajomy sprzedał mu wieści, gdzie Basia mieszka, czym się
zajmuje i gdzie spędza wolny czas. Nie wiedział, że wpasowuje się akurat w
idealny moment, gdy Basia odczuła nagłą potrzebę czułości. No i się zakochała.
Pierwszy rok był niczym maj, pełen uniesień i namiętności. Konrad nieba by jej
uchylił, a ona zapatrzona w tę błękitną otchłań nie widziała żadnych
mankamentów. A te, które się nie ukryły wymazywała tłumacząc ludzką słabością.
Planowali przyszłość, kolorową i szczęśliwą z wielkim domem
i gromadką dzieci.
Aż wreszcie obudziła się, sięgnęła po swoją wiedzę zdobytą
na studiach i odkryła, że to nie ludzkie słabości... Konrad był chory i miał
ogromne problemy ze swoją osobowością. Kłamał, prowadził podwójne życie, miewał
napady złości, pogrążał się w depresji, to znów snuł nieosiągalne plany na
przyszłość.
Z jej łóżka trafił prosto na kozetkę w gabinecie, a miłość
zakończyła się wypisaniem skierowania do psychiatry. Okazało się później, że były
to początki schizofrenii i tylko dzięki jej zawodowemu doświadczeniu została
ona wcześnie wykryta. Nie miała siły, by dać mu szansę, nie mogła poświęcić
swego życia. Musiała zapomnieć…
Subskrybuj:
Posty (Atom)